Dla miłośników slasherów oraz groteskowego humoru, seans "Pięknej i rzeźnika" będzie przyjemnym, odmóżdżającym doświadczeniem - z przerwami na stymulującą fanowski umysł grę w skojarzenia.
Christopher Landon, reżyser "Śmierć nadejdzie dziś", znów oddaje hołd klasyce kina grozy i puszcza oczko miłośnikom "Halloween", "Krzyku", a nawet - w akcie fanowskiej odwagi - "Zabójczego ciała". Mimo bazowania na znanych i lubianych konwencjach, "Pięknej i rzeźnikowi" nie brakuje jednak świeżości oraz autoironii - tym razem twórca miksuje bowiem motyw zamiany ciał z bezkompromisową rzezią oraz tradycją słynnych filmowych "Piątków". Nic dziwnego, że ten slasherowy koktajl pierwotnie nosił tytuł „Freaky Friday the 13th”.
Blissfield to niewielkie miasteczko, po którym grasuje legendarny seryjny morderca. Jak nakazują gatunkowe reguły, killer nie zawodzi i pojawia się w chwili, gdy tylko ktoś wspomina jego imię. I choć poza perwersyjnym fetyszem zabijania w Rzeźniku z Blissfield trudno dopatrzeć się czegoś ciekawszego - motywy jego zbrodni pozostaną niejasne, a kondycja psychiczna niezgłębiona - twórcy oferują nam rzadką i dosłowną okazję wejścia w skórę psychopaty. Zamiana ciał złotowłosej nastolatki i rzeźnika to nic innego jak wyśmianie slasherowego stereotypu mordercy – rosłego i silnego mężczyzny, o odrażającej duszy i przerażającej aparycji. Landon - nic nowego - daje nam do zrozumienia, że zło i chęć mordu może tkwić w każdym z nas, nawet w niewinnej uczennicy wiążącej włosy w kucyk.
Stosując utarte dla amerykańskich slasherów rozwiązania fabularne, reżyser jednocześnie z nich szydzi. Na gatunkowym horyzoncie zawsze znajdzie się jakiś naiwniak schodzący samotnie do ciemnej piwnicy, grupa przyjaciół przypadkowo wywołująca mordercę z lasu czy nastolatka skrywająca się przed napastnikiem w szafie; najlepiej taka, która nie potrafi wysiedzieć pięciu minut w ukryciu i nad której losem można tylko zawczasu westchnąć. Dlatego to nie logika w działaniach bohaterów czy element zaskoczenia są tu najważniejsze, liczy się raczej festiwal atrakcji. Nie brakuje w filmie widowiskowych scen śmierci - świetna jest zwłaszcza pierwsza sekwencja filmu, w której powiedzenie "nabić kogoś w butelkę" nabiera nowego, znacznie bardziej dosłownego znaczenia. Rzeźnik musi zresztą zabijać z rozmachem, gdyż pomysłowość rośnie u niego wprost proporcjonalnie do hedonistycznej przyjemności.
Landon uwielbia łączyć humor z makabrą - choć syrop klonowy leje się strumieniami, film częściej bawi, niż wywołuje gęsią skórkę. W większości przypadków dzieje się tak za sprawą genialnego Vince’a Vaughna. Jako dwumetrowy facet w średnim wieku wciela się w postać typowej amerykańskiej nastolatki lepiej, niż niejedna młoda aktorka - a jednocześnie w roli żądnego mordu Rzeźnika pokazuje drugie, wyzute z komediowej energii, oblicze (podobnie zresztą jak w "Martwych gołębiach" oraz, zakryjcie uszy, w "Psycholu"). W roli nieśmiałej Millie, Vaughnowi towarzyszy Kathryn Newton, która startuje na jałowym biegu, ale gdy wreszcie wskakuje w buty psychopaty, od razu wrzuca "szóstkę": opanowana mimika i oszczędne gesty wydobywają z niej prawdziwy instynkt zabójcy. Show kradnie też na kilka chwil znany "Sukcesji" Alan Ruck wcielający się w rolę antypatycznego nauczyciela – Pana Bernardiego. Dodam tylko tyle, są lepsze fuchy niż antypatyczny nauczyciel w horrorze o morderczej nastolatce.
Zazwyczaj jest brutalnie, emocjonująco i krwawo. Bywa jednak i tak, że nurkowanie w oparach absurdu przypomina skok na główkę do płytkiego basenu. Tak jest w przypadku sceny romantycznego pocałunku Millie i Bookera - szkolnego obiektu westchnień bohaterki, który w objęciach trzyma zwalistego mężczyznę, a nie filigranową blondynkę. Albo w chwilach, gdy zamiast ironii i dystansu, w tekście i dialogach króluje męcząca dosłowność - przecież i bez niej będziemy traktować „Piękną i rzeźnika” z przymrużeniem oka. To w końcu film, w którym zamiana ciał odbywa się za sprawą mocy azteckiego sztyletu – La Doli. I w którym ten absurdalny rekwizyt staje się również kluczem do odwrócenia skutków starożytnego zaklęcia.
Dla miłośników slasherów oraz groteskowego humoru, seans "Pięknej i rzeźnika" będzie przyjemnym, odmóżdżającym doświadczeniem - z przerwami na stymulującą fanowski umysł grę w skojarzenia. Entuzjastom nieco bardziej wyrafinowanego kina grozy może to jednak nie wystarczyć - poza komediową jatką wysokiej próby, kolejny teen horror w dorobku Landona oferuje po prostu zbyt mało.